Mokra robota

kapiel_niemowlaka

Jedni robią to każdego dnia, inni raz na dwa-trzy dni, ale są też tacy, co kąpią się tylko w sobotnie wieczory. Nasza Ola w wannie ląduje codziennie.  I od jej pierwszego dnia w domu to zadanie pozostaje domeną taty.

Wieczorna kąpiel to nasz rytuał. W ciągu jedenastu miesięcy tylko raz Ola zaliczyła dzień świni. Była już jednak tak zmęczona, że zaraz po powrocie do domu położyliśmy ją do łóżeczka. Nic dobrego z tego nie wyszło, bo pozbawiona swego rytmu Olucha potraktowała taki sen jako drzemkę i parę minut przed północą obudziła się gotowa do zabawy. Nauczeni tym przykładem, nawet kosztem późniejszego położenia Małej spać, codziennie spotykamy się w łazience.

Wiem, że różnie mówią: jedni zalecają kąpiel codziennie, inni co dwa dni, bo dzięki temu odbudowuje się flora bakteryjna, a poza tym jak takie maleństwo ma się ubrudzić? Możliwości upaćkania się jest niestety co niemiara, a poza tym niech się dziecko od maleńkości uczy, że o higienę trzeba dbać! Na szczęście Ola bardzo lubi kąpiele. Także ku mojej radości, bo zostałem na nie skazany jeszcze przed jej narodzinami.

Na zajęciach w szkole rodzenia położna bez żadnej kokieterii stwierdziła, że w kąpaniu dzieci lepsi są panowie. Bo mają pewniejsze i płynniejsze ruchy niż panie. Wiedziałem już wtedy, że wpadłem po uszy. Próbowałem w swoim stylu wymigać się od obowiązkowego testu na lalce i gdy położna podała lalę, zapytałem czy to chłopiec czy dziewczynka. – A Państwo co będą mieli? – zapytała. – Aleksandrę! – palnęła Sonia. – No to już, kąpie Pan Olusię – ucięła dyskusję położna.

Z lalką poszło mi nie najgorzej, ale pierwsza kąpiel Oli była bardzo stresująca. Czy woda ma odpowiednią temperaturę, jak nie zamoczyć kikuta pępowinowego (co za nazwa…), ile dziecko wytrzyma pod wodą? Na szczęście od tamtego czasu wiele się zmieniło i dziś wieczorna kąpiel to dla nas prawdziwa przyjemność.

Na koniec trzy wskazówki ode mnie. Po pierwsze, kąpcie dziecko zawsze w łazience. To niby oczywiste, ale nam zalecali mycie Małej tam, gdzie będziemy mieli duże pole manewru. Wybraliśmy przestronną sypialnię, którą jednak szybko zamieniliśmy na łazienkę, w której jest po prostu cieplej. Po drugie, zawsze sprawdzajcie temperaturę wody. Do tego wystarcza nadgarstek, ale mój raz mnie zawiódł. Zaraz po powrocie do domu miałem napełnić wanienkę wodą. Po wsadzeniu do wody Ola się rozpłakała, a Sonia się wściekła, bo jej zdaniem woda była zbyt zimna. Wszedłem do domu prosto z dworu i przez niską temperaturę na zewnątrz mój niezawodny termometr musiał się rozregulować. Wreszcie po trzecie, pamiętajcie, że dzieci NIE boją się wody, dlatego można je chlapać i pryskać. Olucha polubiła nawet prysznic i to do tego stopnia, że łapie na język spadające kropelki. Mam nadzieję, że nic jej od tego nie będzie, ale skoro kranówę podają gościom do picia w naszym magistracie…

Więcej dziś nie będzie, bo nadchodzi czas kąpieli. Biegnę po Olę, po drodze zgarniamy dwie gumowe kaczki i… chlup od wody.

Dodaj komentarz