Tata na półtora etatu

 

tatus mowi

Właśnie mija szósty dzień odkąd Ola ma w domu tylko jednego rodzica. Dziecko wygląda na szczęśliwe, jest czyste i najedzone. I prawie wcale nie wspomina mamy. A to chyba oznacza, że tata spisuje się nie najgorzej.

Co nie znaczy, że nie mogłoby być lepiej. Dwa dni po porodzie Sonia zapytała mnie, czy daję Oli jej syrop na alergię. Ups, o tym akurat zapomniałem.

Wczoraj postanowiłem ubrać Małą w sukienkę. Przed szafą spędziłem 10 minut, a cała akcja skończyła się telefonem do Soni. Wybrać kieckę – żaden problem. Ale co włożyć pod nią? Spodnie odpadają, getry chyba też. Pewnie majtki, ale gdzie je znaleźć?

Mamy też na nodze kilka zadrapań, ale do wesela się zagoi.

Jak widać było kilka potknięć. Ale czymże są one wobec spełnienia marzeń córki naszej małoletniej, która po raz pierwszy w życiu mogła… przejechać się autobusem. Szkoda, że nie widzieliście jej miny. Przez całą drogę (co prawda dość krótką, ale zawsze) nie odezwała się ani słowem. Dopiero po wyjściu skandowała „Jesze, jesze!” (tłum. „Jeszcze, jeszcze!”). A gdy następnego dnia zapowiedziałem, że czeka nas przejażdżka tramwajem (którym już wcześniej podróżowała z niemałą satysfakcją) to powiedziała krótko: – Ataj nie, abus! (tłum. Tramwajem nie, autobusem!).

Szaleliśmy też na niedostępnych do tej pory dla Olusi atrakcjach na placu zabaw, w tym na siłowni dla dorosłych. Tu też trafiła nam się mała skucha, ale dzięki niej Ola już wie, że jak się popchnie huśtawkę to ona wraca.

W zamian za atrakcyjny program dostaję od Małej szansę wysypiania się; pewnie po raz ostatni w najbliższym czasie. Raz spała do 8, innym razem z tankowaniem nad ranem pozwoliła mi zostać w łóżku prawie do 9.

Muszę przyznać, że to dla mnie bardzo fajny czas (i to nie tylko z wyżej wymienionego powodu). Nie jestem tatą z doskoku i każdego dnia staram się spędzać z Olą trochę czasu: spacer, zabawa na dworze czy w środku, zwyczajne pogaduchy i niezwyczajne wygłupy. Może dlatego tak łatwo przyszło jej zaakceptować zniknięcie mamy.

Pytała o nią, dwa razy w nocy, kilka razy w dzień. Gdy po drzemce usłyszała krzątającego się w pokoju obok gościa z błyskiem w oku i z nadzieją w głosie powiedziała: – Mama!

Dziś, gdy wróciła z naszej sypialni rzuciła tylko: – Mama. Nie ma.

Gdy tak na nią patrzę to odnoszę wrażenie, że zachowuje się nad wyraz dojrzale. Że wie, że mama musiała na chwilę zniknąć, ale za moment wróci. I że wszystko będzie jak dawniej.

Od kilku znajomych matek słyszałem, że powrót do domu z drugim dzieckiem może być trudny. Pierwsze dziecko na początku może ignorować mamę, niekiedy nawet się wkurzyć, albo po prostu mieć focha. Jestem przekonany, że choć Ola została przez mamuśkę zdradzona o świcie to nie będzie żywiła urazy. Ale o tym przekonamy się – mam nadzieję – już w środę.

mama ma racje

PS W tym miejscu podziękowania należą się również Babciom, które od środy służą nam pomocą. To dzięki Nim mam możliwość odwiedzania drugiej połowy rodziny w szpitalu, nadgonienia domowych obowiązków czy po prostu chwili relaksu. Gdyby nie Babcie, tytuł musiałby brzmieć: „Tata na dwa etaty” 😉

Dodaj komentarz